środa, 4 września 2013

Serce na dłoni


Moja klasa. Piąta klasa.
„Złota dziesiątka” charakternych, rozgadanych i zawsze uśmiechniętych buziek.
Klasa, której jestem wychowawczynią zawsze jest dla mnie szczególna. Nie myślę o moich uczniach inaczej, jak „moje dzieci”. Nie sposób z nimi się nudzić, więc i tym razem było energetycznie. 
A było tak...
Zaskoczeni wiadomością o zmianie pani wuefistki, dosłownie zasypali mnie gradem pytań: „A Pani nas nie zostawi? Nie przestanie nas Pania uczyć? Nie pójdzie Pani na taki urlop, który trwa cały rok?”. Po usłyszeniu słowa „nie” na każde z pytań, wrócili ze spokojem do analizowania nowego planu lekcji :)
Nawet nie wiedzą, ile znaczy dla mnie ich reakcja…
W końcu to „moje dzieciaki” :) 

4 komentarze:

  1. Ale dużo tych piątoklasistów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Za to oni są dowodem na trafność powiedzenia, że nie liczy się ilość, ale jakość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W moim sercu też zajmują szczególne miejsce, byli moją ostatnią trzecia klasą... Klasa szczególnie mi bliska również z tego powodu, że chodzi do niej mój ukochany syn.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę komfortu pracy w tak małym zespole. Ja w tym roku dostałam klasę czwartą, dopiero się poznajemy, ale przed nami całe trzy lata wspólnej drogi, mamy czas! :)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...